Mamy pierwszego byka w Kole w sezonie 2013/2014!

Mamy pierwszego byka w Kole w sezonie 2013/2014!

Dlaczego mamy? Bo na spółkę z Fatą 😉 Polowanie, które miało nagłe zwroty akcji jak w dobrym filmie miało miejsce we wtorek oraz środę przy Łącznej – dość nietypowym miejscu jak na bycze łowy, ale to tylko pokazuje jak liczna jest obecnie populacja jelenia. Wiekowy dziesiątak nieregularny jednostronnie koronny otwiera zatem pulę 58 byków, które są zaplanowane na ten sezon. Przeczytajcie krótką opowieść z emocjonującego polowania.

W miniony wtorek wyruszyliśmy razem z Wasylem na łowy na króla naszych lasów – jelenia byka. Spotkanie przy zeszycie w Kucharowie z kilkoma kolegami, dyskusje i opowieści czy już zaczęły ryczeć i gdzie trzeba jeździć żeby zwiększyć prawdopodobieństwo spotkania z ów zwierzem.  Opcji było kilka, ale zadecydowaliśmy że sprawdzamy okolice Łączna – ja po swojej stronie, a Wasyl przy rezerwacie. Trzy pracujące ciągniki przy jeziorze skutecznie odstraszyły Jarka i obrał kierunek na mój rewir. To polowanie było moim drugim wyjściem na byka w tym sezonie. Postanowiłem, że  zasiądę w najbardziej dzikim miejscu w rewirze – znanym z moich opowieści wąwozie porośniętym gęstymi głogami i dzikim łubinem.

Wrześniowy łubin ma to do siebie, że jak się po nim idzie, to tak jakby się szło po dziecięcych grzechotkach.  Wydawało mi się, że słyszy mnie cała okolica i nie ma szans na spotkanie z jakimkolwiek zwierzakiem. Nic bardziej mylnego.  Po ok 10 min od dotarcia do właściwego miejsca czatowania tym razem to ja usłyszałem „grzechotki” jakieś 250 metrów ode mnie. Mój wzrok skupił się na jednym miejscu…patrzę i oczom nie wierzę. Z gęstwiny wynurza się piękny byk. Pierwsze co – spojrzenie na prawą tykę z widlicą, która daje zielone światło na strzał do byka. W tym momencie słońce jeszcze było na niebie, odległość dosyć  spora, ale podejmuje decyzję, że strzelam. Sztucer na pastorał, krzyż na komorze i bach… I tutaj zacznie robić się jeszcze bardziej ciekawie i emocjonująco. Byk mi zaznacza, że dostał, słyszę przyjęcie kuli (Jarek z dwa kilometry dalej też to usłyszał) i uchodzi w gęste głogi.  Po odczekaniu kilku minut idę na miejsce strzału gdzie znajduję farbę; w tym samym czasie zdzwaniam się z Jarkiem i informuje go o  dotychczasowym przebiegu akcji. Jarek przyjeżdża i zaczynamy szukać byka wraz z gończą suką Belą! Nagle Bela zaczyna ujadać w krzakach i już prawie byliśmy pewni, że byk leży martwy…okazało się jednak, że byk jest na chodzie i ucieka w stronę jeziora Łączno. Czas grał na naszą niekorzyść…

Bela ciągle osaczała i głosiła rannego zwierza. Byk wbiegł na cypel, z którego miał ograniczone wyjście. Jarek szedł w kierunku ujadającego psa, a ja się zaczaiłem przy brzegu jeziora. Po jakiś 2 minutach słyszę, że w moją stronę biegnie zwierz… w końcu ukazuje się moim oczom. Słabe światło i niepewność czy to ten ranny zwierz daje odpust na strzał łaski. Z rozczarowaniem i złością ze względu na ciemność odwołaliśmy psa, po to aby od rana już na spokojnie można było dochodzić ranną sztukę.

O całej sytuacji ze szczegółami informuję Andrzeja Filipiaka – umawiamy się na 7.00 rano na kolejną próbę. Nieprzespana noc i uczucie braku jakiegokolwiek komfortu psychicznego towarzyszyła mi do momentu przybycia na miejsce poszukiwań. I tutaj już książkowo Andrzej z Fatą zaczynają dochodzić mojego rannego byka. Suka jak po sznurku prowadzi nas w gęste łozy i osiki. Plan jest taki, żebym ja obstawił całą stronę od bunkra gdzie byk prawdopodobnie będzie chciał ujść. Kiedy dochodziłem do miejsca gdzie miałem czekać usłyszałem szczekanie Faty w gęstwinie. Andrzej zdążył tylko do mnie zadzwonić, że byk żyje i cofa się do tyłu. Po kilku minutach słyszę strzał. Telefon do Andrzeja i ta radość! Mamy go! Wyobraźcie sobie, że ranny byk przepłynął zatokę. Oczywiście Fata za nim głosząc przez cały czas. Jaką odczułem ulgę kiedy dotarło do mnie, że na spółkę z Fatą i Andrzejem powaliliśmy zwierza. Prawdopodobnie w momencie strzału na ponad 150 metrów byk ruszył w dół wąwozu, oczywiście nie wykluczam błędu strzelca – moja kula była o ok 50 cm za komorą. Całe szczęście ta historia skończyła się szczęśliwie.

Jest to pierwszy byk w tym sezonie w naszym Kole. Wiek, masę wieńca i tuszy uaktualizujemy niebawem. Ogromne słowa podziękowania dla Andrzeja i Faty, oraz ekipie ściągającej byka quadem – Szymka i Krzyśka. Za finał dziękuję św. Hubertowi – strzeż przed podobnymi zdarzeniami!!

One Response to Mamy pierwszego byka w Kole w sezonie 2013/2014!