Piękny odyniec, łowczy królem.

IF

W Darzborze sezon na zbiorówki zainaugurowaliśmy mocnym akcentem. W sobotni poranek myśliwi zjawili się na zbiórce by po odprawie zająć pierwsze stanowiska. Polowanie z każdym miotem coraz bardziej się rozkręcało i skończyło się imponująco zarówno jeśli chodzi o wielkość pokotu jak i jakość niecodziennego trofeum. Nadzieje przed polowaniem hubertowskim zatem znacznie wzrosły, ale zacznijmy od początku.

IFNa zbiórkę o godzinie 7.00 pod domkiem w Kucharowie zjawiło się 16 myśliwych w tym dwóch gości. Tradycyjnie rozpoczęły się powitania, dyskusje, część osób po raz pierwszy miała okazję zobaczyć z bliska nowe elementy na naszej posesji. Kilka minut po odczekaniu na spóźnialskich łowczy Koła powitał wszystkich przybyłych i przekazał prowadzącemu głos na odprawie. Po wszelkich formalnościach zapakowaliśmy się do bonanzy i pomknęliśmy w stronę Grabna gdzie odbył się pierwszy miot. Jak się okazało w miocie były jelenie i św. Hubert darzył Józkowi łanią. Dobry początek dnia.

Jako następny miot braliśmy sąsiedni oddział 30 letniego lasu sosnowego sąsiadujący z bagnem i tam odbył się prawdziwy spektakl. Prowadzący nie zdążył rozprowadzić ostatnich myśliwych a przez linię sadził potężny odyniec. IFKilku łowców próbowało szczęścia, ale najskuteczniejszy okazał się „doktor”, który na raty pokonał huczkowego króla. W tym samym miocie łowczy Janek wykorzystał dryling i przechytrzył ładnego lisa. Jakość futra potwierdza regułę, iż przy pierwszych mrozach nadaje się ona do wyprawienia.

Trzeci miot odbył się przy Jeleniu gdzie w młodniku zalegała chmara jeleni, pokazał się również dzik, a Zbyszka przechytrzył lis. Tak więc do śniadania na rozkładzie była łania, odyniec oraz lis. Poranny mróz minął wraz z gorącą porcją flaków, które zaserwował Franek. Szybka kawka, łyk herbaty i mogliśmy ruszać dalej. A dalej w menu był „pewniak” – młodnik otoczony z jednej strony jeziorem i lasem bukowym. Tylko naganka ruszyła a na początku IFmiotu świerkami ruszyła watacha. Z okazji skorzystał ponownie łowczy i celnym strzałem złożył przelatka. Nie powiodło się za to Władkowi i okazało się, że 5 szans to o co najmniej jedna za mało. Jarek stojąc na stanowisku obok z obawami patrzył, jak się potem przyznał, czy dziki nie stratują niewielkiego Władka.

Po tym miocie nieoczekiwanie zmieniliśmy lokalizację i ku rozpaczy Bartka wzięliśmy bagno przy Cieminie. Oj zabolało po raz pierwszy, na pokocie pojawiły się ponownie dziki oraz lis. Celnymi strzałami popisali się m.in. Andrzej, Mariusz oraz Zbyszek. Padło kilka pudeł – w tym temacie łowczy będzie mieć co nieco do powiedzenia. Na tamtą chwilę było już nieźle, a przecież nieopodal przy jeziorze Bartek całe lato hodował dziki, a więc decyzja IFbyła tylko jedna. Zarówno tam jak i w młodniku między Jeleniem a Cieminem siedziały dziki, a więc kilku chłopaków miało okazję powalczyć o koronę króla. Losy królestwa ważyły się do ostatniego miotu. Tym większą determinację u łowczego wywołał fakt…. zaginięcia lisiury z drugiego miotu, który był właśnie na wagę króla, a którego nie przypominali sobie pozostali łowcy powątpiewając w zapewnienia Jana. Wszyscy wiemy jaką miłością Jan darzy swych rudych przyjaciół dlatego nikt nie był zdziwiony szerokim uśmiechem po znalezieniu zguby na trasie bonanzy.

W drodze powrotnej nie obyło się bez przygód. A to kierowca się zgubił, a to magicznego płynu w silniku zabrakło… W każdym bądź razie po lekkim poślizgu wszyscy dotarli pod IFdomek gdzie ułożyliśmy pokot, a prowadzący zameldował wykonanie zadania i ogłosił króla polowania, którym został kolega łowczy Janek z dwoma dzikami oraz bezcennym lisem. Po szybkiej sesji zdjęciowej nastąpił punkt kulminacyjny czyli oficjalne ważenie odyńca Adama. „80! Stówy nie ma! 110 minimum!” różne szacunki padały z ust myśliwych lecz w raz z podnoszeniem dzika robiło się co raz ciszej z wrażenia jakie ów odyniec robił. Waga w końcu stanęła na równych 120 kg! Prawdziwy okaz w dzisiejszych czasach i jak dotychczas życiowy dzik Adama. Szable po przygotowaniu strzelec zmierzył na długość 20 cm, lecz w obwodzie trochę im brakuje do medalu.

W sumie na pokocie leżało 11 dzików i 2 lisy. Z pewnością trzeba uznać to polowanie za udane. Zabrakło chętnych do tradycyjnej wątróbki, no ale następna okazja już niebawem. Za tydzień polowanie hubertowskie i ochrzcimy wiatę przy ognisku!